W portfelu pewnie ma pieniądze z monopoly
#karta kredytowa
W portfelu pewnie ma pieniądze z monopoly
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
W 2008 roku pewien Rosjanin, Dymitr Agarkow z Woroneża (500 km na południe od Moskwy), dostał od banku Tinkoff Credit Systems ofertę założenia karty kredytowej. W kopercie był gotowy formularz, który wystarczyło podpisać i odesłać do banku, żeby po jakimś czasie otrzymać pocztą gotową do użycia kartę. Dymitr umowę wypełnił i odesłał bankowi, a bank ją uznał, przysyłając wkrótce Rosjaninowi kartę. Nikt w banku nie zauważył, że to, co odesłał Agarkow, różniło się kilkoma drobnymi szczegółami od wysłanej przez bank umowy. Historię Rosjanina opisała agencja Ria Novosti.
Nie ma chyba mieszkańca Rosji, który nie otrzymałby choć raz w życiu oferty wzięcia kredytu lub założenia karty kredytowej. Średnio co dziesiąty Rosjanin ma po pięć jeszcze niespłaconych kredytów, a na każdego zdolnego do pracy przypada około 110 tys. rubli (ponad 10,5 tys. zł) zaciągniętego długu. Umowy proponowane przez banki oraz organizacje parabankowe bywają obwarowane prowizjami, opłatami czy ewentualnymi karami, o których informacje są zapisane drobnym druczkiem. Mało kto wczytuje się w te zawiłości, tylko podpisuje umowę, zaciąga kredyt, a potem płaci więcej, niż mu się wydawało. Dymitr Agarkow, były pracownik służb mundurowych, postanowił w oryginalny sposób odwrócić takie praktyki.
Rosjanin zeskanował umowę, którą przysłał mu bank, a potem w zawiłościach napisanych drobnym drukiem dokonał kilku zmian. Po pierwsze, zapisał tam, że odsetki od pożyczki wynoszą 0 proc. Po drugie, że klient nie jest zobowiązany do uiszczania żadnych opłat prowizyjnych czy kar. W umowie był też odnośnik do strony internetowej banku, odsyłający do ogólnych zasad zawarcia umowy. Agarkow zamienił adres www.tcsbank.ru na www. tcsbank.at.ua - prowadzący do jego własnej strony. Tam zawarł swoje "obowiązujące warunki i taryfy umieszczone w sieci Internet". Wśród nich był taki, że bank nie ma prawa jednostronnie dokonywać żadnych zmian w umowie zawartej z klientem, a jeśli takiej zmiany dokona, za każdą musi zapłacić 3 mln rubli (blisko 300 tys. zł). Był też zapis, że jeśli bank będzie chciał rozwiązać umowę jednostronnie, musi zapłacić 6 mln rubli.
Po tym Agarkow umowę wypełnił i odesłał bankowi. Wkrótce otrzymał od Tinkoff Credit Systems kopię umowy i kartę kredytową. Tym samym zaczęła być ważna umowa, gdzie bank udziela klientowi nieoprocentowanej pożyczki. Nikt nie czyta przecież tego, co napisane jest drobnym drukiem, nawet firmy, które ten druk umieszczają.
Rosjanin zaczął używać swojej karty kredytowej. Oczywiście nie płacąc odsetek, bo przecież nie był do nich zobowiązany umową, którą podpisały obie strony. Przez dwa lata bank nie reagował, nie zadawał pytań i nie wysyłał ponagleń. W końcu w kwietniu 2010 roku rozwiązał umowę z Dymitrem, uznając, że ten nie spłacił zaciągniętej za pomocą karty pożyczki. Następnie w 2012 roku podał klienta do sądu, żądając od niego zapłacenia łącznie 45 tys. rubli tytułem zwrotu pożyczki, odsetek i opłat karnych. Agarkow przyniósł do sądu umowę, którą bank przysłał mu razem z kartą kredytową oraz warunki umowy ze strony internetowej. Zgodził się na spłatę kwoty pożyczki - 19 tys. rubli, ale nic więcej.
Sąd uznał, że klient jako jedna ze stron umowy miał pełne prawo zaoferować swoje warunki. A skoro Tinkoff Credit Systems je zaakceptował, wysyłając kartę, to Dymitr Agarkow nie jest w żaden sposób zobligowany do płacenia odsetek, prowizji czy kar.
Klient wygrał proces i miałby wszelkie powody, by czuć się usatysfakcjonowanym. Ale na tym nie koniec. Mając wyrok sądu, który uznał, że umowa zawarta z bankiem była legalna, 1 sierpnia 2013 r. Agarkow sam pozwał Tinkoff Credit Systems. Zażądał, aby bank za zmianę w warunkach umowy i prowizjach zapłacił po 3 mln rubli za każdą, a dokonał ich, według klienta, osiem. Po tym zaproponował bankowi ugodę. Odstąpi od procesu, jeśli bank zapłaci mu 24 mln rubli.
Na razie sąd nie rozstrzygnął sprawy, bo pojawiła się podnoszona przez bank kwestia przedawnienia umowy.
Następna rozprawa odbędzie się w październiku. Agarkow ma duże szanse na wygranie sprawy, bo zgodnie z dekretem Sądu Konstytucyjnego w Rosji obywatel jest słabszą stroną w umowach z bankami i jego prawa powinny być specjalnie chronione.
Tinkoff Credit Systems to jeden z wiodących banków w zakresie usług finansowych prowadzonych przez internet oraz oferujących karty kredytowe. Został założony przez Olega Tinkova, znanego rosyjskiego przedsiębiorcę.
Tekst zajebany z wyborczej.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Podpierzyc karte ze sklepu z zabawkami, probowac wmowic sprzedawcy ze to karta debetowa i jeszcze kurwa w momencie kiedy nie dziala probowac dzwonic z zabawkowego telefonu........
Takie rzeczy tylko u hamburgerow